Thomas Bridge (Tomek Mostek): Narodziny
2024-02-11Stefan Dziekoński: Julia Marzeńska (cz.II)
2024-02-11Stefan Dziekoński: Julia Marzeńska ( cz. I)
Julia z westchnieniem ulgi usiadła w cieniu rozłożystego drzewa.
- Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia - powiedziała jej córka - na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, tylko chwilę odsapnę. Ta przechadzka nie była najlepszym pomysłem.
- A nie mówiłam? Jak tylko odpoczniesz wracamy do obozu. I bez dyskusji!
Cała Dorota. Mimo, że jej matka przekroczyła osiemdziesiąty rok życia, czasami traktowała Julię jak małą dziewczynkę.
- Dobrze, kochanie. Przepraszam cię za kłopot.
Dorota pokręciła jedynie głową i zaczęła rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu czegoś do jedzenia od czasu do czasu zerkając czujnie na matkę. ,,Ciekawe, ile jeszcze pociągnę" zamyśliła się Julia. Nie bała się śmierci. Była ostatnią osobą, która pamiętała Ziemię, ci, którzy znaleźli się lata temu na tej sawannie wraz z nią już nie żyli. Oczywiście były jeszcze wtedy z nimi te niespełna dwuletnie bliźniaki, ale Jacek i Jerzy nie pamiętali świata przed tamtym szalonym dniem. Odgłosy sawanny utonęły we wspomnieniach kobiety. Nie spieszyło jej się do wyjścia spod drzewa.
Warszawa, 15 maja 2050 roku
Julia Marzeńska nie zważając na karcące spojrzenia przechodniów siedziała na ławce paląc papierosa. Miała dwadzieścia lat, a już można ją było bez cienia przesady określić mianem nałogowej palaczki. Wypalała paczkę papierosów dziennie, a troskę najbliższych kwitowała stwierdzeniem ,,moje życie to moja sprawa". Nałóg nie uczynił jeszcze spustoszenia na jej fizjonomii. Gładka cera, zmysłowe usta, ciemne włosy, drobne, białe zęby - znajomi mówili, że jako aktorka lub piosenkarka stałaby się bożyszczem tłumów. Julia była jednak dumną studentką drugiego roku psychologii i już myślała o założeniu w przyszłości własnego gabinetu.
Dzień był wprost wymarzony na spacer, a papieros na ławce w cieniu Zielonej Wieży uczynił go jeszcze przyjemniejszym. W ostatnich latach Zielona Wieża, niegdyś znana jako Pałac Kultury i Nauki, stała się rozpoznawanym na całym świecie symbolem Warszawy. Nawet przy całym zgiełku centrum ten widok kojarzył się Julii ze spokojem i wytchnieniem.
Wyjęła z kieszeni telefon by sprawdzić wiadomości w Internecie. Zaraz po papierosach Internet był jej największą słabością.
,,Dziś koniec świata? Ekspert komentuje.", ,, Nikt się tego nie spodziewał. Zobacz zdjęcia", ,,Miliony w niebezpieczeństwie. Uczeni biją na alarm" głosiły nagłówki na wszystkich portalach Internetowych. Julia uśmiechnęła się z politowaniem. Jeszcze w czasach dzieciństwa jej rodziców rzetelne dziennikarstwo ustąpiło miejsca krzykliwym, nic nie mówiącym nagłówkom, które zwykły robić z igły widły - wszystko celem kliknięć. Wiedziona ciekawością postanowiła jednak zobaczyć, za jakąż to tanią sensacją goniły dziś ,,opiniotwórcze" portale. Po kilku minutach nie było jej jednak do śmiechu.
W Ameryce Północnej doszło do erupcji superwulkanu Yellowstone, która w momencie napisania tekstów wciąż trwała. W miejscu, gdzie kiedyś znajdował się park narodowy trwało pandemonium, ogromna część kontynentu zamieniała się w piekło. Wszelkie prognozy były niepewne, pojawiały się jednak głosy, że siła erupcji przekroczyła najśmielsze przypuszczenia. Choć superwulkan był pod obserwacją naukowców od dziesiątek lat jego wybuch był nagły, ewakuacja ludności nawet się na dobre nie rozpoczęła, gdy doszło do eksplozji.
Dziewczyna odłożyła telefon dopiero, gdy papieros zaczął parzyć ją w palce. Zerwała się z ławki gotowa pędzić do domu, do najbliższych.
Toksyczne wyziewy z wulkanu miały dotrzeć do Polski lada moment. Świat wokół niej rozbłyskał oślepiającym światłem. Julia zamknęła oczy, poczuła dziwne łaskotanie w żołądku. Po chwili otworzyła powieki. Stała w tłumie ludzi na porośniętej żółtą trawą równinie. Miasto dookoła zniknęło, jak okiem sięgnąć nie widać było żadnego budynku.
Stefan Dziekoński
Fot. Pixabay