Podobnie jak w "Koniu i jego chłopcu", także i w tej części są silnie zaznaczone wątki polityczne. Narnia rządzona przez Miraza jest miejscem, gdzie prowadzona jest indoktrynacja, opowiadanie o dawnej Narnii jest surowo zabronione. Młody książę, do momentu poznania prawdziwego oblicza stryja, jest jego pionkiem, który ma żyć do momentu, gdy Mirazowi urodzi się syn. Poza tym, jak wspomniałem na początku, w przeciwieństwie do innych części rządy ludzi nie wynikają z nadania Aslana. Telmarowie są najeźdźcami, władzę objęli przemocą. Lewis nie czyni jednak prostego równania Telmar=potwór w ludzkim ciele, w końcu sam Kaspian jest rodowitym Telmarem. Jednak zestawienie rządów Miraza i jemu podobnych z tym, czego dokonało rodzeństwo Pevensie tworzy interesujący kontrast.
Jedną z najbardziej fascynujących postaci nie tylko w tym tomie, ale i w całym cyklu jest karzeł Nikabrik. Lata życia w zaszczuciu i oglądanie rządów Telmarów uczyniło go zgorzkniałym i odebrało nadzieję. W pewnym momencie gotów jest zawrzeć pakt z siłami zła, by uwolnić Narnię, zaś Kaspian ze smutkiem konstatuje, że gdyby żył w innych warunkach i czasach, Nikabrik byłby lepszą osobą, i to doznane krzywdy uczyniły go tym, kim był. Nie jest to całkowite usprawiedliwienie jego działań, jednak ustami Kaspiana Lewis daje do zrozumienia, że zło rodzi zło; okrucieństwo, którego doświadczył karzeł okazało się zaraźliwe.
"Książę Kaspian" to powieść emocjonująca i obfitująca w wiele materiału do refleksji. Serdecznie zachęcam do jej lektury
Fot. Pixabay