
Support request: Tribute recording for Professor Janusz Olejniczak
2025-10-13
Artur Szubert: Innuendo&Austrias
2025-10-17Artur Szubert: "Chcę dalej realizować swoją pasję związaną z muzyką"

Urodziłem się z częstoskurczami nadkomorowymi – poważnym problemem kardiologicznym, który towarzyszył mi przez pierwsze lata życia. Do siódmego roku życia zmagałem się z tym schorzeniem, a w tym czasie przeszedłem dwie operacje serca – ablacje. Był to trudny start, ale z perspektywy czasu wiem, że właśnie te doświadczenia nauczyły mnie wytrwałości i walki o siebie.
Niechętnie wspominam swoje początki w szkole podstawowej. W pierwszej placówce – SP6 w Białymstoku – bardzo szybko zacząłem zmagać się z depresją, i to w bardzo młodym wieku. Nie chciałem wychodzić z domu, unikałem kontaktów, a szkoła była dla mnie źródłem stresu i lęku. To wszystko sprawiło, że miałem bardzo niską frekwencję, co ostatecznie doprowadziło do zmiany szkoły. Nie chcę wchodzić w szczegóły – nie po to, by kogoś pogrążać – ale rzeczy, które się tam działy, naprawdę przechodziły ludzkie pojęcie.
Całe szczęście, przyjęła mnie Szkoła Podstawowa nr 44 w Białymstoku. Tam wszystko się zmieniło – atmosfera była przyjazna, nauczyciele bardziej wyrozumiali, a ja w końcu mogłem skupić się na nauce. Czułem się tam dobrze i mogłem odbudować swoją motywację.
Właśnie w tym czasie, jeszcze w podstawówce, narodziła się moja pasja do muzyki – a konkretnie do gitary. Co ciekawe, nie inspirował mnie nikt konkretny, nie miałem idoli muzycznych, a nawet nie byłem świadomy, że moje nazwisko – Szubert – jest spolszczoną wersją nazwiska słynnego kompozytora, Franza Schuberta. Po prostu pewnego dnia wpadłem na pomysł, żeby grać na gitarze. Tak po prostu.
W końcu, na święta, dostałem swoją pierwszą gitarę – klasyczną Yamaha C40. Mam ją do dziś. Zacząłem uczęszczać na zajęcia do klubu "Kaktus", gdzie uczyłem się gry przez rok i zdobyłem dyplom ukończenia pierwszego roku nauki. Szło mi całkiem nieźle, choć nie ukrywam – bywały momenty, kiedy nie chciało mi się ćwiczyć. Z czasem pasja zaczęła przygasać… aż do ósmej klasy podstawówki.
Wtedy wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Trafiłem przypadkiem na filmy Marcina Patrzałka – jego technika, energia i styl gry wciągnęły mnie na dobre. Obejrzałem kilka jego nagrań i pomyślałem: „Muszę tak grać.” Od tego momentu zacząłem ćwiczyć na poważnie, a nawet tworzyć własne utwory, inspirowane jego flamenco-fusion stylem. Nie uczęszczałem do żadnego klubu ani nauczycieli uczyłem się sam u siebie w domu. Wiem, że jeszcze wiele mi brakuje do poziomu Marcina, ale to właśnie on rozpalił we mnie prawdziwy ogień do gry.
Moja pasja do muzyki nie kończy się jednak tylko na gitarze i flamenco. Kilka lat temu zacząłem również produkować muzykę elektroniczną i grać na pianinie. Czasem nawet śpiewam, choć przyznam, że nic z tych rzeczy nie wychodzi mi tak dobrze, jak gra na gitarze. Mimo to, sprawiają mi ogromną radość i chcę rozwijać się we wszystkim, co związane z muzyką.
Co ciekawe, muzyka, którą słucham na co dzień, różni się bardzo od tej, którą uczę się grać. Moje serce należy do metalu – szczególnie do tego cięższego. Slipknot, Metallica, Bring Me The Horizon, Iron Maiden – to moje ulubione zespoły. Niemniej, nie pogardzę żadnym innym gatunkiem muzycznym, pod warunkiem, że włożono w daną piosenkę serce, zaangażowanie i umiejętności.
Uważam, że muzyka to coś, co łączy ludzi bez względu na gatunki czy style.
Dziś jestem uczniem drugiej klasy szkoły branżowej I stopnia o profilu elektryk w Zespole Szkół Elektrycznych (ZSE).
Klasa pierwsza? Zdałem z wyróżnieniem – i to bez żadnej nauki w domu. Po prostu słuchałem na lekcjach. Wiem, że kierunek elektryka do najłatwiejszych nie należy, ale w realiach zawodówki było do ogarnięcia. W przyszłości planuję kontynuować naukę w szkole branżowej II stopnia, podejść do matury i dalej rozwijać się zarówno zawodowo, jak i muzycznie.
Jestem realistą, ale życie nauczyło mnie być silnym, pewnym siebie i życzliwym człowiekiem. Uważam, że dotychczasowe doświadczenia, zarówno te trudne, jak i te bardziej radosne, ukształtowały mnie na osobę, która potrafi docenić to, co ma, i idzie do przodu z nadzieją na lepsze jutro.
Mam na imię Artur Szubert, mam 16 lat i mieszkam w Białymstoku, w Polsce.
Podsumowując wszystko, co tutaj powiedziałem, i ubierając to w najprostsze słowa – myślę, że obecnie jestem szczęśliwy i chcę dalej realizować swoją pasję związaną z muzyką.
Artur Szubert