Stefan Dziekoński: Hybrydy. Z zapisków badaczki kosmosu Linii-Zee
2024-07-16Agnes von Krusenstjerna: Dziecko
2024-08-03Stefan Dziekoński: Kilka słów o „Liberty’s Kids”
Seriale historyczne dla dzieci są rzadkością.
Dziś na ekranach telewizorów i coraz częściej komputerów i telefonów, królują produkcje o budżecie iście hollywoodzkim i tzw. historyczne telenowele.
Jednocześnie brakuje seriali dla młodszych widzów, które w ciekawy sposób przekazywałyby wiedzę
historyczną, jednocześnie nie czyniąc tego na zasadzie „smrodku dydaktycznego” , a wykorzystując
ciekawą fabułę.
Ciekawym przykładem tego typu produkcji był serial animowany „Liberty’s Kids”, który, niestety,
nigdy nie był emitowany w Polsce.
Produkcja opowiada o wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych, widzianej oczyma trójki dzieci: Sary, Jamesa i Henriego.
Bohaterowie pracują w gazecie wydawanej przez Benjamina Franklina, dlatego los rzuca ich w sam środek wydarzeń, a młody widz może się przyjrzeć, jak przebiegały takie wydarzenia jak bostońska herbatka czy bitwa o Bunker Hill.
Zdecydowanie największą zaletą „Liberty’s Kids” jest to, że choć twórcy ewidentnie przedstawiają konflikt z amerykańskiego punktu widzenia, to nie przedstawiają go w sposób czarno-biały.
Anglicy nie są sadystycznymi potworami, Sarah uważa się za poddaną króla i daleko jej do entuzjazmu kolonistów. Z drugiej strony koloniści wcale nie są ukazani jako święci: kwitnące niewolnictwo, zwątpienie w sens dalszej walki, zdrada sprawy za pieniądze, lincze. Oczywiście wszystko to w sposób zrozumiały dla dziecka, ale bez lukrowania i podziału na jednoznacznie dobrzy/ jednoznacznie źli.
Wrażenie robi też obsada. W serialu zagrały takie gwiazdy jak Sylwester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Liam Neeson czy Dustin Hoffman. Moim zdaniem najlepiej wypadł jednak Walter Cronkite, podkładający głos Benjaminowi Franklinowi. Znany dziennikarz i reporter sprawia, że jego
postać brzmi jednocześnie ciepło i mądrze, a jednocześnie z lekką dozą serdecznej ironii.
postać brzmi jednocześnie ciepło i mądrze, a jednocześnie z lekką dozą serdecznej ironii.
W serialu nie ma ról źle zagranych, jednak niewątpliwie to właśnie Cronkite’a uważam za największą atrakcję, jeśli chodzi o grę aktorską.
Twórców serialu należy też pochwalić za to, że zamiast bezpiecznej formy odcinków jako historii zamkniętych poszli drogą bardziej spójnej narracji.
Twórców serialu należy też pochwalić za to, że zamiast bezpiecznej formy odcinków jako historii zamkniętych poszli drogą bardziej spójnej narracji.
Niezależnie od wydarzeń historycznych, w życiu bohaterów nie ma niezmiennego status quo.
James, Sarah i Henri dojrzewają, budują relacje z innymi, zmieniają poglądy. W ówczesnych (początek XXI wieku) serialach dla dzieci takie podejście do fabuły nie było czymś powszechnym. Jednocześnie odnoszę wrażenie, że czasami twórcy serialu byli niekonsekwentni w sposobie
prowadzenia fabuły.
prowadzenia fabuły.
Akcja serialu ma miejsce w latach 1773 -1787, a jednak bohaterowie w ogóle się nie starzeją, James, Sarah i Henri pozostają dziećmi.
Nie starzeje się nikt poza Benjaminem Franklinem, który w ostatnich odcinkach jest już mocno schorowany.
Podobnie niektóre wydarzenia, zrazu wydające się w życiu bohaterów przełomowe, nie są nigdy więcej wspominane. Jedno z trójki bohaterów jest świadkiem śmierci ukochanego członka rodziny, trzyma konającego w ramionach. Krewny nie jest wspomniany w następnych odcinkach nawet, gdy fabularnie mogłoby to posłużyć do pokazania interesującego wewnętrznego konfliktu związanego ze zmianą przekonań.
Wreszcie znawcy historii wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych z pewnością dopatrzą się w serialu nieścisłości czy nadmiernych uproszczeń. W żaden sposób nie umniejsza to jednak wartości tej produkcji.
Jak na serial dla dzieci konflikt pokazany jest wielowymiarowo, a momentami jest to wręcz rasowy dramat historyczny (wystarczy popatrzeć na sceny przemówień polityków).
Jednocześnie trudno nie zauważyć, że nasza historia również mogłaby posłużyć za kanwę podobnego serialu. Czasy Piastów, I Rzeczpospolita, czasy zaborów...
Póki jednak coś takiego nie powstanie, pozostaje nam „Liberty’s Kids” – produkcja wartościowa i ciekawa, szkoda jednak, że nigdy nie została przetłumaczona na język Reja.
Stefan Dziekoński
Fot. Pixabay